Jest duszno... Co jakiś czas samochodem buja podmuch mijającego nas tira... Słońce rozpala budę samochodu... Gdzie my jesteśmy?
Kilka godzin snu naprawdę dużo dało. Ruszamy dalej, do najbliższej stacji na kawę. Dobrze, że w Albanii, wszyscy prowadzą kawiarnie. Nie ma problemu z odpowiednią dawką kofeiny. Jesteśmy w jakimś miasteczku. Niestety nie rejestrowałem nazw i w sumie niewiele pamiętam z całej drogi od Dures. Ludzie się gapią, chyba to nie jest miejsce, gdzie zatrzymują się turyści. Decydujemy, że zjemy później. Po drodze do Vlorë mijamy grupki ludzi czekające na rondach. Pewnie robotnicy w drodze do pracy.