Decydujemy się jechać ile się da. W większości to ta sama droga.
Kończymy liczenie słoneczników na polach Serbii i Węgier. Na autostradzie w Słowacji znów problemy z widzeniem i utrzymaniem prostej jazdy. Zjeździjmy na jakiś parking. Kiedy wychodzimy z samochodu pojawia się lis. Bardziej się go boimy, niż on nas. Próbuję go przegonić rzucając w niego jakimiś kamieniami. Niestety podchodzi zaciekawiony, więc ewakuujemy się do samochód. Tam kończymy przygotowanie do snu i zasypiamy.