Dzień wcześniej kupiliśmy bilety na pociąg, który na początku jest metrem. Ponieważ Hong Kong to nie do końca Chiny to musimy przejść odprawę i pokazać wizy. Dodam, że nasz przewodnik nie może być z nami, bo jest narodowości chińskiej i musi przechodzić przez inne bramki.
Przypominają się nam stare czasy w Polsce - na każdym kroku sa pieczątki, papierki strażnicy i wogóle nie wiadomo o co chodzi, bo napisy po angielsku skończyły się zostały tylko krzaki.
Pociąg pędzi 250 km/h - rozumiecie dlaczego mówię o Polsce, że jest 100 lat... Jak nasze PKP przekroczy 100 to prezydent jest na otwarciu, a w Chinach testują już kolej na poziomie 450 km/h
Jesteśmy koszmarnie zmęczeni - wstajemy rano, nasz organizm nie przyzwyczajony do gorąca (jest parno i około 28C) i zmiany godziny, a musimy pracować.
Przez kolejne dni zajmujemy się zwiedzaniem targów i nawiązywaniem kontaktów handlowych.
Ciekawe są zwyczaje wręczania wizytówek. Należy ją podac dwoma rękoma zwróconą w kierunku odbiorcy, a otrzymując dokłądnie się jej przyjrzeć.
Tak wielkich hal nie widziałem nigdzie, aby przejść obok wszystkich stoisk potrzeba tygodnia. Na szczęście interesują nas tylko 2 moduły targów, a wnich po 2 piętra.
Zaczynam nabierać coraz większego szacunku do potęgi jaką sa Chiny. Niezwykle zorganizowany i rozwijający się, czysty kraj.
Inaczej ze zwyczajami, ale to później...